Hormon wzrostu (somatotropina, GH, STH) wydzielany przez przysadkę mózgową ma dobrze udokumentowane znaczenie w pobudzaniu wzrostu w okresie dziecięcym, ale to nie jedyna jego rola. Niedobór hormonu wzrostu w okresie dorosłym objawia się niekorzystnymi konsekwencjami jak:
- wzrost ilości tkanki tłuszczowej, zwłaszcza brzusznej i zmniejszenie masy mięśniowej
- uczucie zmęczenia, złego samopoczucia, objawy depresyjne, obniżenie libido
- spadek wydolności fizycznej
- wzrost stężenia lipidów i nasilenie procesów miażdżycowych
Niestety jedna z pierwszych konsekwencji starzenia związana z układem hormonalnym to właśnie somatopauza – stopniowe zmniejszanie wydzielania hormonu wzrostu przez przysadkę mózgową. Pojawia się dość wcześnie – około 30-40 roku życia. Konsekwencje jego niedoboru ( brzuch, spadek wydolności fizycznej i libido) dają się we znaki przede wszystkim Panom, ze względu na oczywistą wrażliwość każdego mężczyzny na punkcie cech “męskości” a także skłonność do otyłości brzusznej i miażdżycy spowodowaną innymi czynnikami.
Przez analogię do leczenia hormonozastępczego okresu menopauzy pojawia się zatem myśl o zapobieganiu konsekwencjom somatopauzy poprzez podawanie hormonu wzrostu.
Czy to znaczy, iż znaleźliśmy receptę na przedłużenie młodości witalności i męskości? Być może, ale jeszcze nie całkiem i nie teraz. W zastosowaniu hormonu wzrostu w sposób rutynowy piętrzy się wiele trudności:
- bardzo wysoka cena (ponad tysiąc zł miesięcznie przyjmując rutynową dawkę)
- hormon wzrostu wydzielany jest w sposób pulsacyjny (przerywany) a proces somatopauzy pojawia się stopniowo. Aby określić czy istnieje niedobór hormonu wzrostu najlepiej przeprowadzić badania stymulacyjne (pomiar poziomu GH po środkach pobudzających). Badania te są uciążliwe, czasochłonne i drogie.
Nie trzeba dodawać, iż obecnie hormon wzrostu jest wykorzystywany przez
pseudomedycynę sportową jako “prawie idealny” środek dopingowy
zwiększający masę mięśniową i wydolność fizyczną. Znane jest także zjawisko stosowania preparatów niezbyt wysokiej jakości – wytwarzanych drogą modyfikacji hormonu łożyskowego HCS a nie nowoczesną metodą inżynierii genetycznej. Preparaty te zawierają domieszkę innego hormonu łożyskowego HCG (pobudzającego jądra do produkcji testosteronu) – przy ich stosowaniu pojawia się właśnie wzrost poziomu testosteronu i wiele innych niekorzystnych efektów. W taki sposób “wpadł” znany lekkoatleta Ben Johnson (na załączonej fotce).